no i jest! doczekalam sie... moj ukochany kotek jest ze mna. mial byc dopiero gotowy pod koniec sierpnia, ale jego wyrodna matka nie chciala go karmic, no to teraz ja pelnie jej role:)
miki, bo tak ma na imie, (chociaz jeszcze o tym nie wie) ma 5 tygodni, ja jeszcze nie wiem jakiej jest plci... narazie jest jeszce zagubiony, teskni za mama i wciaz miauczy, ale probuje zajac go zabawa, choc olewa pilki i woli gonic za swoim cieniem:) albo pani stopami (cale mam podrapane)
jest przekochany, piekniejszego kotka nie moglam sobie wymarzyc...mam nadzieje ze szybkie odstawienie od mamy nie wplynie mocno na jego psychike, planuje jeszcze w przyszlosci miec jednego kota, ktory moze sie nim zajmie...
jak sie podoba?