uwielbiam spacery po parkach i lasach, wspinaczki po malych gorkach i wzgorzach i chodzenie wyznaczonymi szlakami wedrowniczymi,ale jak sie okazalo nie mam do tego absolutnie kondycji!
szkocja mi to uzmyslowila,ze jesli chce ta pasje dalej rozwijac, albo chociaz kontynuowac na tym poziomie na ktorym jestem (czyli zadnym:P) to musze sie za siebie wziac!
przyjemnie sie podziwialo krajobrazy z samochodu, zwlaszcza kiedy akurat zaczynalo padac, ale kiedy robila sie pogoda, czlowiek bedac w gorach, az sie rwal zeby zdobyc jakis szczyt...
wiadomo, ze o ben nevisie , najwyzszej gorze w uk(1344 m n.p.m.) moge tylko pomarzyc, albo conajwyzej wjechac na niego kolejka linowa,wiec nawet sie nad nim nie zastanawialam, ale mily pan w informacji, poradzil mi latwa trase naprzeciwo, z pieknym widokiem na cala doline i oczywiscie na "benka", podobno godzina piechoty w jedna strone-czemu nie? to cos dla mnie, no to ruszylismy...
rzeczywiscie szlo sie latwo, wiec szlismy szybko, podziwiajac piekne widoki i wdychajac prawdziwe lesne powietrze...
ale godzina juz mija,a tu szczytu nie widac...i monika padla...
w dol schodzilo sie juz znacznie przyjemniej...:)
po tak wyczerpujacym dla mnie dniu spalam jak dziecko,ale na drugi dzien czekala nas kolejna wyprawa nad loch ness...jakby ktos sie pytal, nie, nie widzielismy nessie:P
wiedzac juz, ze na wchodzenie w gore sie nie nadaje, znalazlam dla nas atrakcje do zobaczenia, tym razem schodami w dol:)
piekny wodospad, mielismy szczescie ze bylismy akurat tam sami...
nie wiem czy malzon chce pokazywac swoja facjate,wiec ma taka:P
oczywiscie powrot na gore do najlatwiejszych dla mnie nie nalezal, prawie bieglam po tych schodach zeby jak najszybciej miec je juz za soba i jak stamtad wyskoczylam zdyszana i czerowna ludzie siedzacy naprzeciwko w kawiarni musieli sobie o mnie pomyslec...
i to by bylo na tyle, mam nadzieje ze zwiedziliscie ze mna troszke szkocji, choc zadne zdjecia tego nie oddadza, no i nie odpoczne za was:P
kolejny kierunek chyba poludnie:P
ale to moze w przyszlym roku...